czwartek, 29 stycznia 2015

Przekroczenie zwykłego zarządu - czyli o tym czy można zjeść ciastko kupione przez Internet?

Zwykły zarząd to sformułowanie dla wielu z nas bardzo egzotyczne. Nowe przepisy o prawach konsumenta pozwalają zwrócić towar zawsze, a "konsument ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy będące wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczny do stwierdzenia charakteru, cech i funkcjonowania rzeczy".

Czy po zakupie roweru możemy jechać nim w teren i zwrócić ubłocony i porysowany sprzęt, ponieważ nie okazał się wystarczająco wygodny? Czy to moralne "pożyczyć" w sklepie sukienkę na wesele i oddać ją po imprezie?
To tak abstrakcyjne jak kupić w sieci ciastko i oddać po zjedzeniu opakowanie, a jako przyczynę reklamacji podać "było nie smaczne".
Na blogu prokonsumencki mogliśmy przeczytać co mieści się w granicach zwykłego zarządu:
"(...) konsument przed odstąpieniem od umowy ma prawo używać rzecz w granicach zwykłego zarządu które obejmuje następujące czynności:
  1. rozpakowanie rzeczy z oryginalnego opakowania,
  2. przymierzenie rzeczy,
  3. sprawdzenie jakości rzeczy poprzez jego dotyk, sprawdzenie wytrzymałości,
  4. stwierdzenie braku istnienia mechanicznego uszkodzenia czy usterki rzeczy."
Nowe prawo mówi o tym, że konsument poniesie koszty związane ze stopniem zużycia produktu.
Jak je liczyć - to wielka zagadka. W turystyce mamy tzw. tabelę frankfurcką, która dokładnie określa czego może domagać się klient, jeśli w hotelu nie będzie czegoś co znajdowało się w ofercie. Dla przykładu, jeśli w ofercie hotelu była informacja, że w pokoju znajduje się TV, a po przyjeździe okazuje się, że go nie ma - klient ma prawo do 5% zniżki od ceny pobytu.
Czy taka tabela może zostać stworzona dla e-commerce? Nie sądzę. Należałoby bowiem określić jaki  procent klient powinien zapłacić za dziurę w sukience, jaki za plamę, a jaki za uszkodzone metki od producenta - ok. to w branży odzieżowej. Teraz dołóżmy takie tabele do każdej branży - kosmetyków, sprzętu sportowego, komputerów itd. To oznaczałoby kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset dokumentów regulujących. 
Tym, którzy podejmą się stworzenia takich dokumentów życzymy powodzenia, a tymczasem zapraszamy do korzystania z VerifyCustomer. Wspólnymi siłami możemy sprawić, że klienci nie będą próbowali "cwaniakować" i razem stworzymy bezpieczny e-commerce.
Zdjęcie: fakty.interia.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz